Chodziła za mną, chodziła... i przyszła. Trochę zachodu mnie kosztowała, bo to jednego dnia trzeba było jechać po filc, drugiego igły i zamek kupić, potem się okazało, że nici odpowiednich nie ma... Ale zakupy lubię, więc nie ma tego złego :) Kolejne popołudnie spędziłam na rysowaniu wykroju, łatwo nie było, chociaż wzięłam sobie za wzór tildową kosmetyczkę. I nareszcie kolejny wieczór mogłam spędzić przy maszynie. Powstała taka torebka:
Kwiatek jest od Asi, zakupiłam sobie u niej na wyprzedaży :)
Tutaj widać zamek, wszywałam po raz drugi w życiu i wyszło mi!! Jestem z siebie naprawdę dumna :D
Torebki już nie mam, zamieszkała u mojej siostry - należała jej się, ale za co... o tym w następnym poście :)
woow!
OdpowiedzUsuńprze śliczna, idealna!
Piękna torebka :) Po prostu NIESAMOWITA :)
OdpowiedzUsuńnoooo no nooooo- Brawo!!! cudna. A ja kupiłam filc na torebkę do haftu i chyba za cienki....
OdpowiedzUsuńCudnie!
OdpowiedzUsuńA jaka grubość tego filcu? Też chciałam uszyć i nie mogę się zabrać :-)
Chyba około 3-4mm, musiałabym zapytać tam, gdzie go kupiłam, bo kupowałam macając :D
UsuńAbsolutnie rewelacyjna! :)
OdpowiedzUsuń