Bo swędzą...



Średnio raz na dobę czuję w nich jakieś mrowienie, oczy zaczynają szukać czegoś w domu, usiąść na ... nie mogę - no coś muszę zrobić. Ale to nie może być tak, że się jedną rzeczą zajmę na dłużej, dajmy na to na miesiąc, nie daj Boże cały rok :) To muszą być rzeczy ciągle nowe, najlepiej niezwiązane z sobą, żeby trzeba było szukać nowych narzędzi, przydasiów i innych drobiazgów. Kieszeń jeszcze tę moją chorobę wytrzymuje, ale jak tak dalej pójdzie, trzeba będzie zmienić mieszkanko na dom albo jakiś magazyn wynająć :P

piątek, 5 kwietnia 2013

Poświąteczne porządki.

Dzisiejszy post będzie troszkę dłuższy, bo się nazbierało, więc w krótkich żołnierskich słowach:

1. Solomonowy mobius skończony. Tutaj na Starszaczce - debiut w roli modelki :)

 



I mała wariacja na temat :)


2. Chusty z alpaki trochę przybyło. Włóczka cienka jest, więc idzie jak krew z nosa :P Ale wzór będzie piękny.


3. Z wymianki wielkanocnej na FB dostałyśmy takie prezenty:
* Hania chustę i czapeczkę
* dla mnie kołnierzyk,


* i dla mnie cudownie ciepła chusta.


Były jeszcze słodkości, ale oczywiście znikły :) Dziękujemy Ci jeszcze raz, Aniu. Jak się dowiem, czy masz bloga, to zaraz wstawię tu odnośnik.

4. Na wyżej wymienioną wymiankę przygotowałam haftowany koszyczek do pieczywa. Dostał się Renatce.




Koszyczek nie był pusty - do Renatki poleciały też kordonki, kolczyki z piasku pustyni, kolorowa kanwa, mulina DMC i herbatki oraz oczywiście karteczka z życzeniami.



To na dzisiaj tyle. Do następnego razu :)