Bo swędzą...



Średnio raz na dobę czuję w nich jakieś mrowienie, oczy zaczynają szukać czegoś w domu, usiąść na ... nie mogę - no coś muszę zrobić. Ale to nie może być tak, że się jedną rzeczą zajmę na dłużej, dajmy na to na miesiąc, nie daj Boże cały rok :) To muszą być rzeczy ciągle nowe, najlepiej niezwiązane z sobą, żeby trzeba było szukać nowych narzędzi, przydasiów i innych drobiazgów. Kieszeń jeszcze tę moją chorobę wytrzymuje, ale jak tak dalej pójdzie, trzeba będzie zmienić mieszkanko na dom albo jakiś magazyn wynająć :P

czwartek, 1 sierpnia 2013

W międzyczasie.

Sprzątanie po remoncie trochę nam się wlecze. A to trzeba było porządnie wietrzyć przez tydzień (Maluch ma astmę), więc wyjechaliśmy. Potem nowe "dorosłe" meble dla Starszaczki musiały dotrzeć do nas. Dwa dni składania i nareszcie można zacząć rozpakowywać kartony z książkami, zabawkami i - najważniejsze :) - z robótkami. W międzyczasie jednak nie leniuchowałam. Pożyczyłam od malucha kredki...


...i projektowałam bransoletki robione ściegiem peyote. Nauczyłam się je robić na warsztatach na III DLWC a efekt można zobaczyć tutaj.


Na początek przerysowałam sobie tamtą bransoletkę a potem zaczęłam tworzyć inne. Fajna zabawa, ale jakoś najlepiej wychodzą mi proste, geometryczne wzory.


Będę się niedługo chwalić efektami przekładania tego na koraliki.

W zeszły weekend spędziłam przemiły wieczór z Lucynką. Ta znajomość jest dowodem na to, że świat jest bardzo mały. Poznałyśmy się grając w tę samą grę w sieci. Od słowa do słowa okazało się, że robótkujemy i blogujemy :) I nawet mamy wspólnych znajomych! Od Lucynki dostałam piękny frywolitkowy naszyjnik i kolczyki z koralików.


Do niej powędrowała bransoletka szydełkowo-koralikowa.


Dziękuję, Lucynko, za super wieczór :)



2 komentarze:

  1. hihi i popatrz zostałaś jeszcze projektantka biżuterii... Brawo!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Przecudne kolory ma ta bransoletka ;o)

    OdpowiedzUsuń