Sprzątanie po remoncie trochę nam się wlecze. A to trzeba było porządnie wietrzyć przez tydzień (Maluch ma astmę), więc wyjechaliśmy. Potem nowe "dorosłe" meble dla Starszaczki musiały dotrzeć do nas. Dwa dni składania i nareszcie można zacząć rozpakowywać kartony z książkami, zabawkami i - najważniejsze :) - z robótkami. W międzyczasie jednak nie leniuchowałam. Pożyczyłam od malucha kredki...
...i projektowałam bransoletki robione ściegiem peyote. Nauczyłam się je robić na warsztatach na III DLWC a efekt można zobaczyć tutaj.
Na początek przerysowałam sobie tamtą bransoletkę a potem zaczęłam tworzyć inne. Fajna zabawa, ale jakoś najlepiej wychodzą mi proste, geometryczne wzory.
Będę się niedługo chwalić efektami przekładania tego na koraliki.
W zeszły weekend spędziłam przemiły wieczór z Lucynką. Ta znajomość jest dowodem na to, że świat jest bardzo mały. Poznałyśmy się grając w tę samą grę w sieci. Od słowa do słowa okazało się, że robótkujemy i blogujemy :) I nawet mamy wspólnych znajomych! Od Lucynki dostałam piękny frywolitkowy naszyjnik i kolczyki z koralików.
Do niej powędrowała bransoletka szydełkowo-koralikowa.
Dziękuję, Lucynko, za super wieczór :)
hihi i popatrz zostałaś jeszcze projektantka biżuterii... Brawo!!!!!!
OdpowiedzUsuńPrzecudne kolory ma ta bransoletka ;o)
OdpowiedzUsuń