Takie słowa usłyszałam od mojej małej, kochającej różowości, kwiatki, motylki i kucyki córeczki. I co tu było robić? Stworzyłam potwora :D
Ale od początku. Kiedy zabrałam do przedszkola moją maszynę do szycia, żeby przedstawić dzieciom pracę krawcowej, uszyłam fartuszek do kącika kuchennego. Wyszedł fajnie (zdjęć oczywiście brak), więc powstał jeszcze jeden dla bratanicy. A dzisiaj z rozpędu uszyłam jeszcze trzy: jeden też do przedszkola, jeden dla mojego przyszywanego synusia (chrześniaka), który kocha wszelkie prace domowe i jeden dla Malucha. I pytam Malucha:
- Co mam Ci przyszyć na fartuszku?
- Potwora!!!
- A może jakiegoś motylka? Albo kwiatka?
- Nie!!! Chcę potwora!!!
- A jakiego?
- Zielonego!
I nic się nie dało przegadać, ma być potwór. Poprosiłam Malucha, żeby go narysowała, bardziej po to, żeby się czymś zajęła i nie wkładała łapek w maszynę, niż żeby coś z tego wyszło. A ona wzięła długopis i narysowała to:
Przerobiłam rysunek na taki szkic:
I tu wkroczyły do akcji wygrane kiedyś w candy u Gazyni kolorowe kawałki bawełny i dwustronnie klejąca flizelina. Leżały i czekały na natchnienie i okazję, nareszcie się przydały :) Hania wybrała taki zielony kawałek:
To moja pierwsza w życiu aplikacja, ale na pewno nie ostatnia :D Jestem z tego potwora bardzo zadowolona :D Tak wygląda na modelce:
Ale moja Mała potrafi współpracować :P Oko wyszło tak sobie, jest dość nierówno przyszyte, a ona nie pozwoliła zrobić zbliżenia :) Jest bardzo dla matki litościwa :)
W głowie już kroją się nowe pomysły, tylko flizelinę będę musiała zamówić :D
Prawdziwie potworzasty potwór ;)
OdpowiedzUsuńUdany projekt, nie ma co!
Pozdrawiam
ALe pomysł na fartuszek , i mama zdolna potfora uszyłam , Śliczna córcia ..
OdpowiedzUsuńhaha ależ super wyszło ;o)
OdpowiedzUsuńHANIA I PAN POTWÓR TO NIEZŁA SPÓŁKA. WIDAĆ, ZE TO MIŁOŚĆ OD PIERWSZEGO RZUTU OCZKIEM.....
OdpowiedzUsuń