Kiedy decydowałam się na wyzwanie Uli, rzuciłam okiem na tematy, uznałam, że ok i poszłam dalej. Ale gdy dzisiaj rano spojrzałam, co muszę napisać, pomyślałam: oj, grubo :P
Jak można mieć aż trzy sposoby na coś?? Sposób na wszystko musi być jeden, sprawdzony i niezawodny. Trzy sposoby to aż nadto.
No więc chodziłam cały dzień i myślałam. W końcu wpadłam na pomysł :) Oto moje trzy sposoby na...
Bezwenie czyli totalną pustkę w mózgu :)
Kiedy natychmiast potrzebuję natchnienia robię jedną z wymienionych niżej czynności (pierwsza zadziałała dzisiaj).
1. Kąpiel. W ciepłej wodzie, z pachnącą pianą, w ciszy i spokoju (o ile można ją mieć z dziećmi koczującymi pod drzwiami). Działa zawsze, pomimo tego, że nie mam wanny i muszę korzystać ze swojej kreatywności, żeby się poskładać w origami pasujące do głębokiego brodzika :D Minus jest taki, że wszystko muszę zapamiętać, bo ciężko się pisze mokrymi łapkami.
2. Jazda autem. Moje nie takie piękne, jak to ze zdjęcia, ale też spełnia swoje zadanie :) Wsiadam, włączam muzykę odpowiednią do nastroju, pojeżdżę trochę (czasem bez celu, czasem po coś) i najczęściej pomysł jest. I znowu trzeba pamiętać, bo łapki zajęte.
3. Czekolada. Najlepsze rozwiązanie dla mnie. Zawsze duża, zawsze z bitą śmietaną a czasem nawet z lodami, bo kalorii nie liczę. Zresztą piję ją, żeby się dobrze myślało a mózg potrzebuje cukrów, żeby żyć, więc właściwie robię to dla niego :P Czekolada ma jeszcze tę wielką zaletę, że zwykle stoi na stoliku w mojej ulubionej kawiarni a na stoliku mieści się mój kalendarz, więc wszystko mogę zapisać :)
A Wy, który sposób wybieracie? A może podsuniecie mi jakiś inny?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz